BERLIN ZAMACH CIĘŻARÓWKA

i

Autor: Michael Kappeler/AP BERLIN ZAMACH CIĘŻARÓWKA

Zamach w Berlinie. Firma transportowa Polaka upada, ale odmówiła bezpłatnej pomocy

2017-03-22 17:05

Po grudniowym zamachu w Berlinie, gdzie terrorysta porwał ciężarówkę firmy z Pomorza, zabił polskiego kierowcę i wjechał w tłum, właścicielowi przedsiębiorstwa transportowego grozi bankructwo. Pomimo problemów finansowych, firma nie przyjęła oferty Pracodawców RP, którzy zaproponowali bezpłatną pomoc prawną.

Przypomnijmy, że do zamachu doszło w centrum stolicy Niemiec 19 grudnia, gdy tunezyjski zamachowiec Amis Amri porwał polską ciężarówkę i wjechał w tłum ludzi. W wyniku zamachu zginęło 12 osób, w tym polski kierowca Łukasz Urban.

Sprawdź też: Wdowa po zabitym kierowcy w Berlinie nie zapłaci podatku od darowizny

Po tej tragedii niemieckie służby na potrzeby śledztwa zatrzymali uszkodzoną ciężarówkę firmy Usługi Transportowe Ariel Żurawski z Pomorza. Jej właściciel Ariel Żurawski podkreślał w mediach, że wpadł w kłopoty finansowe ponieważ niemiecka policja źle zabezpieczyła tira z naczepą, który został użyty do przeprowadzenia zamachu - przez to 25 ton elementów stalowych zardzewiało. - Nawet nie znam wartości towaru. Nikt mi tego nie chce podać, bo to tajemnica handlowa. W dokumentach przewozowych też nie wpisano wartości - mówił przedsiębiorca w Polsat News.

Dodał wówczas, że żadne urzędy i prokuratura nie skontaktowały się z nim, aby mu pomóc. - Zostaliśmy pozostawieni sami sobie z tym problemami - dodawał z żalem. – Dziękujemy Polskiemu MSZ oraz Polskiej Ambasadzie w Berlinie za brak pomocy i milczenie. Kilka telefonów i zero pomocy – taki wpis pojawił się dobę po zamachu w Berlinie na profilu firmy transportowej, w której zatrudniony był zamordowany kierowca. Później Żurawski napisał kolejny: "Aktualizacja. Nawiązaliśmy kontakt".

Z pomocą polskiej firmie w trudnej sytuacji finansowej przyszli również Pracodawcy RP, którzy chcieli zaoferować pomoc. Przedsiębiorca jednak z niej nie skorzystał, choć publicznie się uskarżał na brak wsparcia.

- W mediach usłyszeliśmy o problemach właściciela firmy Usługi Transportowe Pana Ariela Żurawskiego z niemieckim wymiarem sprawiedliwości. Według przekazu brak zgody na przekazanie ciągnika siodłowego z naczepą stał się powodem wymiernych strat. Znając kontekst decyzji, czyli tragiczne wydarzenia w Berlinie i słysząc o pozostawieniu przedsiębiorcy samemu sobie postanowiliśmy pomóc. To nasza statutowa działalność i moralny nakaz - wyjaśnia kulisy sprawy Jurand Sękowski, Dyrektor Departamentu Komunikacji Pracodawcy RP.

Zobacz również: 1,3 miliarda euro strat - to koszt zamachów w Paryżu [GALERIA]

Dodaje, że Pracodawcy RP usilnie poszukiwali kontaktu z Panem Żurawskim, który niestety nie odbierał telefonu. - Nasz pracownik skontaktował się więc z kierownikiem spedycji firmy Pana Żurawskiego. Zaproponowaliśmy bezpłatną pomoc prawną na terenie Niemiec, a także wsparcie logistyczne i organizacyjne. Kierownik spedycji zobowiązał się przekazać informacje Panu Żurawskiemu. Niestety już nie oddzwonił ani nie odbierał telefonu. Aby nadać prośbie oficjalny charakter wysłaliśmy także na mail firmy oficjalne pismo z propozycją pomocy. Odpowiedzi nie ma do dziś. Ze względu na brak zainteresowania nie ponawialiśmy już naszej propozycji - dodaje Sękowski.

 

Źródło: se.pl, Superbiz.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze