Warszawa

i

Autor: Wojciech Traczyk Warszawa

[HISTORIA REPRYWATYZACJI] Jak Bierut i gangsterzy dali kamienicę Waltzom

2016-08-27 14:30

Sprawa zwrotów kamienic w Warszawie nie jest zawiła tak, jak to się przedstawiają osoby w to zamieszane. Codziennie w mediach słychać kłamstwa polityków, którzy współdziałali w kradzieźy komunalnych kamienic i działek w stolicy, a teraz kreują się na aniołów dobroci i obrońców majątku publicznego. Jak to możliwe, że na taką skalę rozdaje się komunalne kamienice i kiedy to się zaczęło?

Krajowa Rada Narodowa, czyli quasi - parlament powstały w noc sylwestrową 43/44, zawiązany przez nieznaną wówczas szerzej Polską Partią Robotniczą, uzurpowała sobie prawa do wydawania przepisów, opisujących porządek w Polsce. Realnej mocy jej zarządzenia nabrały po przejściu przez teren Polski Armii Czerwonej, w jej marszu na Berlin. Już po zakończeniu wojny, Rada pod przewodnictwem Bolesława Bieruta, prezydent Rzeczypospolitej Polskiej z nadania Stalina, uchwaliła "dekret o użytkowaniu i własności gruntów miasta stołecznego Warszawy", potocznie zwany "dekretem Bieruta".

Dekret miał w zamyśle odebrać właścicielom prawo do dysponowania gruntami, w zamian  wypłacić odszkodowanie albo nadać im inną formę posiadania, podobną do dzisiejszego użytkowania wieczystego. Kamienice miały pozostać przy właścicielach. Ale faktycznie ówczesne władze nie respektowały postanowiem dekretu. Wnioski właścicieli nie były rozpatrywane, albo postanowienia były sprzeczne z treścią dekretu. Podobnie działo się z kamienicami, większość została przejętych prędzej czy później.

ZOBACZ TEŻ: Miasto Warszawa rozdaje nieruchomości [GALERIA]

Idea nacjonalizacji majątku w centrum Warszawy nie była nowa, ani nie pochodziła od komunistów. Mówiło się o tym przed wojną, również w jej trakcie. W 1941 roku podziemna Komisja Rzeczoznawców Urbanistycznych prezentowała takie stanowisko: "Śródmieście pozostanie obszarem mieszanym. Właścicieli nieruchomości należy łagodnie wywłaszczyć, tzn. dać odszkodowanie w postaci papierów wartościowych o opóźnionym działaniu. Podwórza bloków śródmiejskich należy uporządkować i zazielenić". Tak więc dekret Bieruta nie był dla nikogo szokiem. Jeśli dodamy skalę zniszczeń - lewobrzeżna część Warszawy była zniszczona w 84 procentach - to widzimy jak i co miasta przejęło.

Minęło 71 lat i dekret... cały czas obowiązuje. Ale coś co było niekorzystne dla właścicieli nieruchomości w 1945 roku, jest korzystne w 2016 roku. Na podstawie składanych dekretowych wniosków teraz kamienice są .... właśnie, co "są"? Oddawane? Zwracane? "Oddać" czy "zwrócić" można coś, co do kogoś należało. O zwrot starają się często spadkobiercy, legitymujący się prawami do kamienicy, czy nieruchomości, ale zazwyczaj mają ułamek prawa. "Odzyskują" całe budynki, z lokatorami, często mieszkającymi w nich od pokoleń i będących już właścicielami tych mieszkań. Wedle szacunków, co czwarta, albo co trzecia nieruchomość jest "zwracana" osobom, którzy nie mają nic wspólnego z wnioskiem dekretowym, ani ze spadkobiercami właścicieli. I to nazywamy "reprywatyzacją"?

ZOBACZ TEŻ: Oto, jak szef warszawskiej adwokatury został właścicielem działki wartej fortunę [PEŁNA WERSJA]

Pierwsze zwroty kamienicy zaczynają się w latach 90., a do dzisiaj zwrócono tysiące nieruchomości. Zwracano za Święcickiego, za Piskorskiego, za Kaczyńskiego, sprawa zwrotów przyspieszyła po 2006 roku, kiedy prezydentem miasta została Hanna Gronkiewicz- Waltz. Nieruchomości są oddawane na podstawienie naruszenia prawa przy przekształceniach własnościowych, a w księgach hipotecznych nie ma jako właścicieli często wpisanego miasta ani skarbu państwa. Od lat 40. do 70. władze PRL podpisały z wielom rządami zachodnimi porozumienia odszkodowawcze, które regulowały kwestię nieruchomości utraconych przez obywateli tych państw, m.in. na terenie Warszawy. Jak pokazuje przypadek Chmielnej 70, obecne władze miasta tych układów najzwyczajniej nie uznają.

Po serii publikacji prasowych w maju tego roku ratusz ze strachu wstrzymał jakiekolwiek zwroty. W kamienicach komunalnych, oddanych nowym właścicielom, mieszkało kilkadziesiąt tysięcy lokatorów. W jakim stylu oddawano te kamienice, pokazuje sprawa Noakowskiego 16. Kamienica była przedmiotem transakcji pospolitych przestępców, którzy w latach 40. sprzedali kamienicę na podstawie sfałszowanych dokumentów. Zostali złapani, poszli do więzienia. Ale wpis w księdze wieczystej pozostał, mimo że transakcja została uznana za niebyłą. A na podstawie tej transakcji rodzina Waltzów "odzyskała" budynek, dziedzicząc po rodzinie prawa do .... czego właściwie? Wedle dzisiejszego sądu do właśności, tej samej, która po wojnie zaprowadził osoby w to zamieszane do więzienia. Mimo to władze miasta Warszawy dały kamienicę osobom prywatnym. Raz nie udało się złodziejom, drugie podejście okazało się skuteczne.

ZOBACZ TEŻ: Mała ustawa reprywatyzacyjna podpisana. Jakie będę konsekwencje?

Hanna Gronkiewcz-Waltz wielokrotnie swobodnie podchodziła do prawdy w sprawie reprywatyzacji, choćby oskarżając Ministerstwo Finansów o dezinfiormację. W posiadaniu redakcji są dokumenty, świadczące o wysyłce przez urzędników tychże informacji. Opowiada o tym, jak dbała o lokatorów zwracanych kamienic. A w rzeczywistości nikt nie raczył tychże lokatorów nawet poinformować o fakcie zwrotu, a mamy dokumenty pokazujące, jak urzędnicy miejsce podchodzili do eksmisji i zachęcali do pozbawiania nawet lokali socjalnych dla eksmitowanych. Pani prezydent chwali się, jak udało się wygrać batalię w sprawie jednej z kamienic na Hożej, słynnej "kamienicy za 50 złotych", a batalia wygrana została dopiero przed Sądem Najwyższym. Zapomniała dodać, że prawniczkę, która do tego doprowadziła, w nagrodę "zwolniono" i dopiero w czwartek sąd pracy ją przywrócił na stanowisko. Działania urzędu kierowanego przez panią prezydent były tak kryształowe, że stowarzyszenie Miasto Jest Nasze organizuje wycieczki śladem nieruchomościowych "wałków" ratusza. Powstanie kilka filmów i książek na ten temat, trochę potrwa, zanim HGW i warszawska reprywatyzacji zejdzie z pierwszych stron gazet. Ale pani prezydent dlej nie ma sobie nic do zarzucenia, przecież ona "o niczym nie wiedziała".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze