Gąszcz podatkowych interpretacji pułapką na przedsiębiorców

2017-05-14 14:00

O skomplikowanym prawie podatkowym dyskutowali ekonomiści, przedstawiciele przedsiębiorców oraz sejmowej Komisji Finansów

Polski system podatkowy zdecydowanie nie należy do najbardziej przyjaznych przedsiębiorcom. Już sam sposób wyliczania stawek VAT niejednego właściciela firmy przyprawia o gęsią skórkę, tym bardziej, że błędne ich ustalenie wiąże się z nieprzyjemnościami ze strony urzędników kontroli skarbowej. Dlaczego przepisy są tak obszerne i zagmatwane? Skąd biorą się ich niezrozumiałe interpretacje? Co zrobić, aby zmienić ów stan rzeczy? Na ten temat debatowali przedstawiciele Centrum im. Adama Smitha, ZPP, KRGiC, ZPWiM, Fundacji MŚP oraz sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

Hubert Biskupski, zastępca red. nacz. „Super Expressu", szef „Super Biznesu":
- Polski system podatkowy jest skomplikowany. Urzędnicy albo nie chcą, albo nie potrafią pomóc przedsiębiorcom się w nim zorientować. Panie pośle, pytanie do pana jako parlamentarzysty. To państwo uchwalają prawo – dlaczego przepisy podatkowe nie mogą być proste?

Artur Soboń, poseł PiS, członek Komisji Finansów Publicznych:
- Faktycznie, nie można powiedzieć, by prawo podatkowe było proste i, z powodu często wprowadzanych zmian, stabilne. Stawek podatkowych jest sporo, wraz z VAT-owskimi i podatku dochodowego aż 20! Przedsiębiorcom nie jest łatwo się w tym odnaleźć, oczekują oni uproszczenia przepisów. Należy jednak pamiętać, że państwo to żywy organizm, który mógłby być sparaliżowany przez nagłą, rewolucyjną zmianę. W dodatku ocena tego, kto po reformie skorzysta, a kto straci, budzi wiele emocji. Dlatego też obecny rząd jeszcze nie podjął decyzji, by radykalnie zmienić sposób opodatkowania. Wiadomo jednak, że od tego nie uciekniemy.

Hubert Biskupski:
- Skomplikowany system podatkowy oraz brak stabilności prawa to jedno. Innym problemem są odmienne w zależności od urzędnika interpretacje przepisów. Premier Morawiecki wielokrotnie mówił o potrzebie wyjścia frontem do przedsiębiorców. Dlaczego jednak się to nie dzieje?

Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, członek Narodowej Rady Rozwoju:
- Odpowiedź jest prosta: żaden z polskich polityków nie opowiedział się do tej pory po stronie polskich przedsiębiorców, którzy utrzymują państwo. W przeciwieństwie do pana posła uważam, że zmiana systemu podatkowego jest możliwa od ręki – tak twierdzili nawet byli premierzy i ministrowie finansów, niestety dopiero w momencie, w którym przestali sprawować władzę. Rządy w Polsce do tej pory nie wykorzystują konkurencji podatkowej z innymi krajami przede wszystkim dla własnych obywateli, bo dla zachodnich korporacji nasz kraj jest rajem podatkowym lepszym od Malty czy Cypru. Patriotyzm gospodarczy, o którym tak dużo mówi rząd, powinien polegać na tym, że polski przedsiębiorca ma lepiej w Polsce niż w Czechach, Anglii czy Irlandii. Nie jesteśmy przypisani do polskiego systemu podatkowego jak chłopi pańszczyźniani do ziemi. Stu najbogatszych Polaków nie byłoby najbogatszymi, gdyby nie mogli płacić korzystniejszych podatków za granicą. W systemie, w którym jest 1,5 mln stron przepisów i interpretacji podatku VAT, każdy przedsiębiorca jest przestępcą, tylko jeszcze niezłapanym. Nie było publicznego oświadczenia odwołującego instrukcję poprzedniego rządu, że 80 proc. kontroli ma zakończyć się wykryciem tzw. nieprawidłowości i ukaraniem przedsiębiorcy. Premier, który dokona radykalnej zmiany systemu, zamiast mówić o tzw. uszczelnianiu, będzie miał gwarantowane miejsce na pomnikach i pewne miejsce w historii na wieki.

Hubert Biskupski:
- Padły bardzo mocne słowa. Czy zgadzają się państwo, że polski system podatkowy to w rzeczywistości system kar dla przedsiębiorców?

Maria Mołodzińska, specjalistka ds. podatkowych Fundacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw:
- Zdecydowanie tak. W pracy borykałam się np. z przypadkiem, że podatnik otrzymał pozytywną interpretację przepisów od skarbówki, a po roku zakwestionowało ją Ministerstwo Finansów. Podatnik odwołał się do sądu i sprawę wygrał, ale ministerstwo apelowało i wyrok znów był dla przedsiębiorcy negatywny. Cała sytuacja ciągnęła się przez 3,5 roku. Tylko przezorność i zbieranie pieniędzy na ewentualną dopłatę VAT uchronił tę firmę przed bankructwem. A wszystko to wynik niejasnych przepisów podatkowych. Przytoczona sprawa dotyczyła firmy medycznej, która nie wiedziała, jak ma wyliczyć VAT za zabieg, który wykonany przez fizjoterapeutę był z podatku zwolniony, a już przez absolwenta wyższej uczelni kosmetologii obciążony 23-proc. stawką. Dla mnie to kompletna bzdura.

Andrzej Sadowski:
- Nie wierzę, że pułapki na przedsiębiorców są efektem głupoty i przypadku! Nie ma mowy o wzroście dobrobytu w Polsce, skoro praca i przedsiębiorczość jest ograniczana i prześladowana. Polski przedsiębiorca traci rocznie prawie 2 miesiące życia na wypełnianie tzw. obowiązków administracyjnych, których nie ma w innych krajach UE. Mógłby ten czas poświęcić rodzinie i na rozwijanie firmy. Mimo że na tle innych nacji w Unii pracujemy dużo, mamy gorsze wyniki ze względu na ciągłe utrzymywanie szkodliwych przepisów, które niweczą naszą pracę. Przedsiębiorcy z Opolszczyzny i z innych miejsc w Polsce, którzy przenosili się z biznesem do Czech, zadawali w tamtejszych urzędach pytania dotyczące prowadzenia firmy. Słysząc je, czescy urzędnicy mówili, że nie myśleli, iż w Polsce jest aż tak źle!

Hubert Biskupski:
- Czy odczuwają już państwo zapowiadane przez premiera Morawieckiego cywilizowanie prawa podatkowego?

Jakub Bińkowski, ekspert Związku Przedsiębiorców i Pracodawców:
- Jest wiele obszarów, w których jest ono zauważalne. Według zapowiedzi rządu, prowadzący małą działalność gospodarczą w końcu nie będą obciążeni zryczałtowanymi składkami ZUS, jest też konstytucja dla biznesu i utrwalona praktyka interpretacyjna, która ma eliminować zmianę interpretacji przepisów bez zmiany prawa. Ale, mimo reform, system wciąż jest zbyt skomplikowany. To kuriozalne, że dla przedsiębiorców najbezpieczniejsze jest płacenie na wszelki wypadek maksymalnej stawki VAT i to jeszcze z wyprzedzeniem...

Rafał Macias, członek Krajowej Rady Gastronomii i Cateringu:
- Różne stawki VAT obowiązują na przykład w zależności od tego, czy klient kupuje lody w sklepie, czy w lodziarni na wynos (stawka 5 proc.), czy w restauracji do spożycia na miejscu (8 proc.). Wielu polskich przedsiębiorców otrzymało interpretacje, że sprzedaż usług gastronomicznych na wynos to dostawa towaru, więc ustalali stawki VAT właściwe dla tej opcji. Jednak Ministerstwo Finansów ostatecznie stwierdziło, że sprzedaż na wynos jest dostawą, ale należy stosować stawkę właściwą dla świadczenia usług, a nie dostawy, wskazując, że różnicę w opodatkowaniu należy zwrócić państwu za 5 lat wstecz!

Hubert Biskupski:
- A czy nie jest tak, że urzędnicy po prostu boją się, iż, jeśli zinterpretują, że przedsiębiorcy należy się niższy VAT, to sami później zostaną oskarżeni o działalność na niekorzyść Skarbu Państwa?

Piotr Kubiak, członek Związku Pracodawców Warszawy i Mazowsza:
- Urzędnicy zapomnieli, że ich wynagrodzenia nie biorą się znikąd, że mają je dzięki wkładowi przedsiębiorców do budżetu. Zapomnieli, że urzędnik ma pomagać podatnikowi, a nie odwrotnie. Urzędnik, przychodząc na kontrolę, powinien wskazać błąd i pomóc znaleźć rozwiązanie. Moi klienci w Niemczech pytają mnie, co się dzieje, że w Polsce jest tak dziwnie, skoro jesteśmy w UE i przecież nie jesteśmy Ukrainą czy Białorusią. Do nich potrafi przyjść urzędnik i wskazać, że ktoś nadpłacił podatek, i zaoferować pomoc w znalezieniu błędu, z którego to wynikło. Czy wyobrażają sobie państwo taką sytuację w Polsce? Ja tego nie widzę.

Rafał Macias:
- Kilkanaście lat temu pracowałem w kontroli podatkowej. Jeśli chodzi o podejście do przedsiębiorców, to nic się nie zmieniło. Patrzy się na nich jak na nieuczciwe osoby. Pamiętam, jak przychodziła do mnie pani naczelnik i podkreślała, że każdy przedsiębiorca to przestępca i trzeba go złapać.

Hubert Biskupski:
- To straszne, co pan mówi! Aż nie chce się w to wierzyć.

Jakub Bińkowski:
- Takie są realia wynikające z kryteriów efektywności przyjmowanych przez kontrolę skarbową, o których mówił pan Sadowski. Celem kontroli skarbowej powinno być ustalenie stanu faktycznego niezależnie od tego, czy jest on pozytywny, czy nie, dla budżetu państwa. Podstawową funkcją kontroli nie powinno być uzyskiwanie dodatkowych wpływów do budżetu. Mamy sytuację, że na organy podatkowe jest wywierana presja, iż muszą przynosić tych pieniędzy jak najwięcej, a więc oceniają swoich pracowników według tego, jakie kwoty uda im się w toku sprawdzania przedsiębiorcy czy różnych ustaleń wyciągnąć.

Artur Soboń:
- Sytuacja nie jest zero-jedynkowa. Nie żyjemy w idealnym państwie, w którym nie ma urzędników ze złą wolą, a wszyscy przedsiębiorcy są uczciwi. Mamy przecież w końcu dziurę VAT-owską wynoszącą, według różnych wyliczeń, kilkadziesiąt miliardów złotych. Trudno się dziwić, że w takich okolicznościach szuka się możliwości uszczelnienia systemu, do którego instrumentem jest kontrola państwa. Informacja o kłopotach pracodawców z aparatem fiskalnym jest ważna dla polityków, ale warto zauważyć, że przedsiębiorcy są o wiele bardziej narażeni na nieuczciwych kolegów ze swojej branży, z którymi relacje mogą ich wpędzić w o wiele poważniejsze kłopoty niż te wynikające z kontaktów z administracją skarbową. Kontrola państwa gwarantuje uczciwym przedsiębiorcom ochronę przed niosącymi negatywne konsekwencje relacjami w biznesie.

Hubert Biskupski:
- Z państwa wypowiedzi wynika, że rządzący, uchwalając prawo, powinni wsłuchiwać się w potrzeby przedsiębiorców. Pamiętajmy jednak, że kwestia podatków to nie wszystko. Mówi się przecież, że gdyby o napływie inwestycji decydowała wysokość podatków, to biznesowym rajem powinien być Afganistan, ale nim nie jest i raczej nie będzie...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze