Bundesliga na start. Ruszyła ostatnia z wielkich lig [ZDJĘCIA]

2016-08-28 1:04

W ten weekend rozpoczął się nowy sezon Bundesligi. Możemy być pewni, że Polak znów zostanie Mistrzem Niemiec. Najprawdopodobniej ponownie będzie to Robert Lewandowski, który na inaugurację strzelił już trzy bramki, a jego Bayern rozgromił Werder Brema 6:0. Jednak to nie Bawarczycy wydali najwięcej na transfery.

Niemiecka Bundesliga zaliczana jest do tzw. wielkiej czwórki najmocniejszych lig świata, obok angielskiej, hiszpańskiej i włoskiej. Jednak w tym roku właściciele niemieckich klubów nie szastali pieniędzmi na transfery jak w Hiszpanii, Anglii czy we Francji. Nad Renem pozycję hegemona od lat odgrywa Bayern, który na rynku może bić się o najlepszych zawodników obok gigantów takich jak Real Madryt czy Manchester United oraz klubów należący do bajecznie bogatych szejków jak PSG czy Manchester City.

Sprawdź także: Rusza liga włoska. Pierwsze skrzypce odgrywać będą Polacy?

Bawarczycy kuszeni są przez "Królewskich" ogromnymi pieniędzmi za Roberta Lewandowskiego. Nie potrzebują jednak blisko 100 mln euro z transferu. Potrzebują polskiego napastnika. I potwierdziło się to w pierwszym meczu nowego sezonu, gdzie Polak strzelił trzy bramki. Dlatego władze Bayernu postanowiły przedłużyć kontrakt z Lewym do 2021 roku i podnieść mu wynagrodzenie.

Dotychczas najlepszy polski piłkarz zarabiał w Monachium ok. 12 mln euro rocznie. Po podwyżce szacuje się, że kwota ta wzrosła do ok. 20 mln euro (ok. 86 mln zł).

To poziom nieosiągalny póki co dla reszty drużyn z Bundesligi. Nie bez powodu trener Borussii Dortmund, która co roku depcze Bayernowi po piętach, krytykuje astronomiczne pieniądze w futbolu.

- Rynek transferowy zwariował - ocenił Thomas Tuchel, szkoleniowiec BVB. - Kwoty, jakie się płaci, wymknęły się spod kontroli - dodał. 42-letni trener uważa, że w dłuższej perspektywie wszystko obróci się przeciwko piłce nożnej.

- Ludzie, którzy przychodzą na stadiony, żeby obejrzeć mecze nie mogą się z tym dłużej identyfikować. Musimy bardzo uważać, aby nie stracić kontaktu z kibicami. Stracimy ich, jeśli w futbolu będzie chodzić tylko o pieniądze. Futbol powinien być spektaklem dla zwykłych ludzi i dzieci.

- Wokół piłki jest zbyt dużo pieniędzy. To tylko kwestia czasu, zanim sprawy naprawdę wymkną się spod kontroli. Dortmund stąpa twardo po ziemi. My idziemy własną ścieżką. Nie możemy kontrolować czegoś, na co nie mamy wpływu - zaznaczył.

Niemcy słyną z przywiązania do tradycji i niechętnie wpuszczą dużych inwestorów na własne podwórko (prawnie nakazne jest, aby 51 proc. akcji klubu należało do niezależnego towarzystwa). Dlatego trzy drużyny za Odrą nazywane są "plastikowymi". Zalicza się do nich VfL Wolfsburg (w barwach którego zadebiutuje Jakub Błaszczykowski po powrocie z wypożyczenia z Włoch) wspierany przez Volkswagena, TSG 1899 Hoffenheim Dietmara Hoppa (niemiecki przedsiębiorca działający w branży informatycznej) oraz RB Lipsk, gdzie pieniądze inwestuje Red Bull.

W tym sezonie oprócz wspomnianego Lewandowskiego i Błaszczykowskiego, na niemieckich murawach zobaczymy też Łukasza Piszczka (Borussia Dortmund), Pawła Olkowskiego (FC Koeln), Rafała Gikiewicza w bramce Freiburg Eugena Polanskiego (Hoffenheim) oraz Sebastiana Boenischa (Leverkusen).

 

Źródło: "Przegląd Sportowy", sportowefakty.wp.pl, Bild.de

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze